- Tak jak myślałem,
staruszek zapisał nam tu szyfr- cieszy się Stefan- kod jest pozornie
przejrzysty, ale to nie to, czego używaliśmy my i nasi poprzednicy.
Atmosfera nieco się
uspokoiła. Po wytężonej pracy, oczekiwaniu na odczyt i euforii z sukcesu
chłopaki nagle się wyciszyli. Stefan zadecydował, że należy im się odpoczynek i
zaczęli po woli opuszczać pomieszczenie. Jak się okazało, ich kwatera posiada
jeszcze jedno wyjście. Żeby jednak nie rzucali się w oczy, wychodzili
pojedynczo. Obserwując ich pracę, zachowanie, podejmowane środki ostrożności,
poczułam się jak wrzucona w środek konspiracji. Kurczę, przecież ja właśnie
jestem w środku konspiracji. Żyję w środku Europy, w stolicy cywilizowanego
kraju, a uczestniczę w jakiejś grze, której reguł do końca nie znam. Podskórnie
czuję, że odbywa się tu właśnie coś bardzo ważnego i niebezpiecznego. Obecni tu
ludzie walczą w ukryciu z nienazwanym wrogiem, a stawką są zaszyfrowane
informacje zawarte w jakiś starych teczkach bezpieki, a to wszystko z kolei
jest powiązane z bezpieczeństwem energetycznym kraju, a ściślej dostawami gazu.
Przyszło mi nagle do głowy, że mówimy tu jedynie o jednej dziedzinie życia, o
gazie, a co jeśli takie walki toczą się na innych polach? Moja mina w związku z
przemyśleniami nie wygląda chyba za tęgo. Patrzę niewidzącymi oczami w ten sam
monitor co Jurek i Stefan, ale nie widzę go, widzę tylko galopujące przez moją
głowę obrazy rodem z filmów sensacyjnych. Stefan nie zwraca na mnie uwagi,
wpatrzony w odzyskany kod, ale Jurek chyba dostrzegł moje zadumanie. Podchodzi
niespiesznie, jakby nie chciał spłoszyć moich myśli i delikatnie otacza mnie
ramieniem.
- Coś się stało?- pyta.
- Właściwie to nic, ale
uświadomiłam sobie chyba w co wdepnęłam. Niby rozumiałam to, brnąc w całą tę
sprawę, ale chyba właśnie w tym momencie pojęłam o co tu chodzi.
Czuję, jak uścisk Jurka
staje się zdecydowanie mocniejszy.
- Monika, nie cofniemy już
tego w co się zaangażowałaś- Stefan odrywa wzrok od monitora- trochę na to za
późno. Nie możesz teraz stąd wyjść i powiedzieć: zapomnijcie, że tu byłam.
Jeśli jednak dopadł cię strach, powiedzmy to sobie tu i teraz, damy radę wtedy
coś z tym zrobić. Najgorzej jeśli będziesz coś ukrywać. Zastanów się spokojnie,
muszę wiedzieć, czy nadal mogę ci ufać- wstaje i podchodzi do mnie i Jurka,
wpatruje się w moje oczy i nie pozwala mi zerwać kontaktu wzrokowego. Jest
bardzo opanowany. Jego spokój uświadamia mi jak bardzo jest w to zaangażowany.
Moja praca to osiem do dziesięciu godzin w jednym miejscu, to znaczy normalnie,
a jego praca, to poświęcenie wszystkiego dla toczącej się sprawy, nawet
tożsamości. Czuję do niego wielki szacunek. Nie chcę go zawieść, z drugiej
strony ma rację, obleciał mnie strach. Patrzę na Jurka. Wiem, że ufa Stefanowi
bezgranicznie, wiem też, że zrobi wszystko, żeby mnie ochronić. Pytał mnie
milion razy i utwierdzał w tym, że nie muszę tego robić i podkreślał, że on
tego nie chce. Uszanował jednak moją decyzję. Wiedział, że szanuję szefa i chcę
mu pomóc. Miałam sporo szczęścia. Będąc w tym całym bagnie, tych dwóch dawało
mi niezły parasol ochronny.
- Nigdzie się nie
wybieram. Nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co tu się dzieje, ale
zostaję.
Na twarzy Stefana pojawia
się łagodny uśmiech, kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Marnujesz się za tym
biurkiem, może uda mi się ciebie przekonać do pracy dla nas?
- O co to, to nie- Jurek
przecina powietrze zdecydowanym ruchem ręki z wyprostowaną dłonią.
- Hej, nie ty będziesz decydował-
podjął pyskówkę Stefan- wiesz jak nam brakuje takich kobiet? Monika jest bystra
i odważna, a przy tym spokojna, no i – mierzy mnie wzrokiem-ma wygląd daleko
odbiegający od tego co reprezentują dziewczyny, które z wyboru chcą dla nas
pracować.
- Co prawda to prawda-
niechętnie zgadza się Jurek- ale wiesz z czym wiąże się ta praca, nie
chciałbym, żeby moja dziewczyna…
- Hej, hej, hej, dajcie
spokój z tym targiem- przecinam z rozbawieniem tę dyskusję- dziękuję za
propozycję Stefan, ale dokończmy najpierw tę jedną sprawę, bo mam dziwne
wrażenie, że to jeszcze nie koniec.
- O tym mówię- Stefan kiwa
głową- opanowanie, będę cię przekonywał dziewczyno i mam nadzieję, że w końcu
ulegniesz. Myślę sobie tak, teraz to ja będę miał największą zabawę, także nie
będę was raczej angażował. Musimy teraz rozwikłać zagadkę tego szyfru i przede
wszystkim ustalić, do których informacji się odnosi.
- To ja kończę sprawę
nowego systemu, chłopaki są już właściwie gotowi- mówi Jurek.
- A ja wracam na górę i
staram się sprawiać, by prezes nie był nadal potrzebny.
- Dzięki dzieciaki. I
jeszcze jedno, pobawcie się w papużki nierozłączki. Jak możecie nie
rozdzielajcie się poza firmą, mogę wam przydzielić ochronę, ale sądzę, że na
razie to nie jest potrzebne, wystarczy, że będziecie mieć oko na siebie
nawzajem. Gdyby jednak zaistniała taka potrzeba, pamiętajcie, telefon do mnie i
przydzielam wam towarzysza.
Jurek obejmuje mnie czule
i zapewnia Stefana, że będzie dla mnie najlepszą ochroną. Wracam na górę, gdzie
czeka mnie niemiła niespodzianka. Do biura wrócił Mareczek. Odchrząkuję i postanawiam zachować się profesjonalnie.
Może nie będę musiała z nim rozmawiać, przynajmniej na razie, w końcu ma
swojego szefa. Moja nadzieja okazuje się płonna. Kiedy dostrzega mnie Paweł,
przywołuje Marka ruchem ręki i obydwaj podążają w moją stronę.
- Dobrze, że jesteś. Marek
wrócił z delegacji, potem przez kilka dni leczył grypę no i dziś oświadczył, że
chciały się z nami rozstać.
- Są do tego stosowne
procedury- oświadczam chłodno- jeśli pracownik chce rozwiązać umowę o pracę, powinien przedłożyć wypowiedzenie.
- Rzecz w tym, że
chciałbym temu zapobiec- ciągnie Paweł.
- Marek jest dorosły,
jeśli podjął taką decyzję, cóż możemy zrobić- rozkładam ręce, wsparte łokciami
o blat biurka.
- Może…Monika, to mój
najlepszy handlowiec, nie mam pojęcia co stało się tak nagle. Tłumaczy tylko
mgliście, że nie może dalej pracować w takich warunkach, że to niepoważne i
nieprofesjonalne. Chodzi mu o sytuację prowadzenia firmy… przez ciebie.
- Gdzie zatem dostrzega
błędy, prosiłabym o konkrety.
- Nie twierdzę, że
popełniasz błędy, ale ewidentnie spadło morale od kiedy nie ma prezesa.
Staram się zachować
stoicki spokój, ale zaczynam się w środku gotować, brakowało mi tylko buntu na
pokładzie. Kurcze, ludzie poczekajcie jeszcze chwilę, za moment wróci prezes.
- Wiesz, morale to bardzo
płynna kategoria, trudna do zmierzenia, jak będziesz miał coś konkretnego,
chętnie posłucham i wyciągnę wnioski. Co do Mareczka to jednak mam pewne
podejrzenia, że chodzi mu o coś innego. Skoro jednak nie jest z tobą do końca
szczery, ja też zachowam jego prawdziwe powody dla siebie.
- Okej, dla mnie to
wystarczające, kurczę Monika, nie podejrzewałem, że tak potrafisz. Co by nie
mówić mocno kryłaś się zawsze w cieniu szefa.
- Od tego jest asystentka,
to nie ona ma błyszczeć.
- Masz cholerną rację. To
co robimy z Mareczkiem?
- Jesteś jego szefem, co
proponujesz?
- Nie mogę mu odebrać
tego, że jest świetnym handlowcem, to raz, dlatego chciałbym go zachować, to
dwa, on chce odejść, to trzy…
- Ale czy wysyła ci
sygnały, że zostałby jeśli coś by się zmieniło…- przerywam Pawłowi.
- Sam nie wiem.
- Wybadaj go najpierw, czy
chciałby odejść i umarł w butach, czy sam nie wie czego chce, weź jeszcze pod
uwagę, że mógł się wypalić, wtedy jego odejście nie byłoby takie złe, lepiej
tak niż dożynać go powoli, degradować, marginalizować i zwolnić.
- No dobra, to wybadam go,
o co tak naprawdę mu chodzi i dam znać.
- Okej, ale załatwmy to
dzisiaj, żeby ta sprawa nie ciągnęła się w nieskończoność, nie płacimy mu za
fochy.
- Okej boss- Paweł posyła
mi szyderczy uśmiech i znika za przepierzeniem.
Kurczę, czy ja mogę kogoś
zwolnić lub przyjąć jego wypowiedzenie w tej sytuacji. Ale co mam zrobić. Szef
milczy. W razie czego mogę to przyjąć na biuro, a ta sytuacja może się jakoś
rozwikła za kilka dni, w końcu mamy jakieś terminy, w których można
ustosunkować się do przedstawionego wniosku. Tak czy siak, musze się jednak
skontaktować z szefem. Jeśli to ma potrwać, musze mieć oficjalną prokurę na
załatwianie takich rzeczy.
Zerkam na telefon
brzęczący na biurku, musiałam wyłączyć dźwięk. Na wyświetlaczu kilkanaście
nieodebranych połączeń od odnalezionego po latach przyjaciela. Wybieram numer
do Mata. Chcę jakoś zabawnie rozpocząć tę rozmowę, ale nie jest mi to dane…
- Kurwa, Monika, z kim ty
się zadałaś?
- Nie bardzo wiem…
- Jak to kurwa nie wiesz,
splądrowali mi piwnicę, wypytywali matkę po co u mnie byliście.
- O rzesz. Gdzie jesteś?
- No w trasie, a matka
sama w domu.
- Pojadę do niej,
wszystkim się zajmę, nie martw się.
- Łatwo powiedzieć, w co
ty się wplątałaś?
- To skomplikowane.
- Domyślam się. Dobra jedź
do niej, zrób coś. Zadzwonię jak będę miał przerwę.
- Okej.
No nie, to się robi mało
fajne. Naraziłam kumpla na coś takiego. Nie widział mnie kilka lat, a jak mnie spotkał,
to narobiłam mu w życiu bałaganu. Mam nadzieję, że jego kolekcja, no i matka
nie ucierpiały. Szybko dzwonię do Jurka.
- Przyjdź do mnie.
- Mała nie mogę, jesteśmy
w trakcie czegoś.
- Przyjdź, chodzi o Mata,
byli u niego.
- O kurwa, Stefan idziemy do
Moniki- słyszę w słuchawce- zaraz będziemy.