czwartek, 13 czerwca 2013

VIIXL


- Tak jak myślałem, staruszek zapisał nam tu szyfr- cieszy się Stefan- kod jest pozornie przejrzysty, ale to nie to, czego używaliśmy my i nasi poprzednicy.

Atmosfera nieco się uspokoiła. Po wytężonej pracy, oczekiwaniu na odczyt i euforii z sukcesu chłopaki nagle się wyciszyli. Stefan zadecydował, że należy im się odpoczynek i zaczęli po woli opuszczać pomieszczenie. Jak się okazało, ich kwatera posiada jeszcze jedno wyjście. Żeby jednak nie rzucali się w oczy, wychodzili pojedynczo. Obserwując ich pracę, zachowanie, podejmowane środki ostrożności, poczułam się jak wrzucona w środek konspiracji. Kurczę, przecież ja właśnie jestem w środku konspiracji. Żyję w środku Europy, w stolicy cywilizowanego kraju, a uczestniczę w jakiejś grze, której reguł do końca nie znam. Podskórnie czuję, że odbywa się tu właśnie coś bardzo ważnego i niebezpiecznego. Obecni tu ludzie walczą w ukryciu z nienazwanym wrogiem, a stawką są zaszyfrowane informacje zawarte w jakiś starych teczkach bezpieki, a to wszystko z kolei jest powiązane z bezpieczeństwem energetycznym kraju, a ściślej dostawami gazu. Przyszło mi nagle do głowy, że mówimy tu jedynie o jednej dziedzinie życia, o gazie, a co jeśli takie walki toczą się na innych polach? Moja mina w związku z przemyśleniami nie wygląda chyba za tęgo. Patrzę niewidzącymi oczami w ten sam monitor co Jurek i Stefan, ale nie widzę go, widzę tylko galopujące przez moją głowę obrazy rodem z filmów sensacyjnych. Stefan nie zwraca na mnie uwagi, wpatrzony w odzyskany kod, ale Jurek chyba dostrzegł moje zadumanie. Podchodzi niespiesznie, jakby nie chciał spłoszyć moich myśli i delikatnie otacza mnie ramieniem.

- Coś się stało?- pyta.

- Właściwie to nic, ale uświadomiłam sobie chyba w co wdepnęłam. Niby rozumiałam to, brnąc w całą tę sprawę, ale chyba właśnie w tym momencie pojęłam o co tu chodzi.

Czuję, jak uścisk Jurka staje się zdecydowanie mocniejszy.

- Monika, nie cofniemy już tego w co się zaangażowałaś- Stefan odrywa wzrok od monitora- trochę na to za późno. Nie możesz teraz stąd wyjść i powiedzieć: zapomnijcie, że tu byłam. Jeśli jednak dopadł cię strach, powiedzmy to sobie tu i teraz, damy radę wtedy coś z tym zrobić. Najgorzej jeśli będziesz coś ukrywać. Zastanów się spokojnie, muszę wiedzieć, czy nadal mogę ci ufać- wstaje i podchodzi do mnie i Jurka, wpatruje się w moje oczy i nie pozwala mi zerwać kontaktu wzrokowego. Jest bardzo opanowany. Jego spokój uświadamia mi jak bardzo jest w to zaangażowany. Moja praca to osiem do dziesięciu godzin w jednym miejscu, to znaczy normalnie, a jego praca, to poświęcenie wszystkiego dla toczącej się sprawy, nawet tożsamości. Czuję do niego wielki szacunek. Nie chcę go zawieść, z drugiej strony ma rację, obleciał mnie strach. Patrzę na Jurka. Wiem, że ufa Stefanowi bezgranicznie, wiem też, że zrobi wszystko, żeby mnie ochronić. Pytał mnie milion razy i utwierdzał w tym, że nie muszę tego robić i podkreślał, że on tego nie chce. Uszanował jednak moją decyzję. Wiedział, że szanuję szefa i chcę mu pomóc. Miałam sporo szczęścia. Będąc w tym całym bagnie, tych dwóch dawało mi niezły parasol ochronny.

- Nigdzie się nie wybieram. Nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co tu się dzieje, ale zostaję.

Na twarzy Stefana pojawia się łagodny uśmiech, kładzie mi dłoń na ramieniu.

- Marnujesz się za tym biurkiem, może uda mi się ciebie przekonać do pracy dla nas?

- O co to, to nie- Jurek przecina powietrze zdecydowanym ruchem ręki z wyprostowaną dłonią.

- Hej, nie ty będziesz decydował- podjął pyskówkę Stefan- wiesz jak nam brakuje takich kobiet? Monika jest bystra i odważna, a przy tym spokojna, no i – mierzy mnie wzrokiem-ma wygląd daleko odbiegający od tego co reprezentują dziewczyny, które z wyboru chcą dla nas pracować.

- Co prawda to prawda- niechętnie zgadza się Jurek- ale wiesz z czym wiąże się ta praca, nie chciałbym, żeby moja dziewczyna…

- Hej, hej, hej, dajcie spokój z tym targiem- przecinam z rozbawieniem tę dyskusję- dziękuję za propozycję Stefan, ale dokończmy najpierw tę jedną sprawę, bo mam dziwne wrażenie, że to jeszcze nie koniec.

- O tym mówię- Stefan kiwa głową- opanowanie, będę cię przekonywał dziewczyno i mam nadzieję, że w końcu ulegniesz. Myślę sobie tak, teraz to ja będę miał największą zabawę, także nie będę was raczej angażował. Musimy teraz rozwikłać zagadkę tego szyfru i przede wszystkim ustalić, do których informacji się odnosi.

- To ja kończę sprawę nowego systemu, chłopaki są już właściwie gotowi- mówi Jurek.

- A ja wracam na górę i staram się sprawiać, by prezes nie był nadal potrzebny.

- Dzięki dzieciaki. I jeszcze jedno, pobawcie się w papużki nierozłączki. Jak możecie nie rozdzielajcie się poza firmą, mogę wam przydzielić ochronę, ale sądzę, że na razie to nie jest potrzebne, wystarczy, że będziecie mieć oko na siebie nawzajem. Gdyby jednak zaistniała taka potrzeba, pamiętajcie, telefon do mnie i przydzielam wam towarzysza.

Jurek obejmuje mnie czule i zapewnia Stefana, że będzie dla mnie najlepszą ochroną. Wracam na górę, gdzie czeka mnie niemiła niespodzianka. Do biura wrócił Mareczek. Odchrząkuję  i postanawiam zachować się profesjonalnie. Może nie będę musiała z nim rozmawiać, przynajmniej na razie, w końcu ma swojego szefa. Moja nadzieja okazuje się płonna. Kiedy dostrzega mnie Paweł, przywołuje Marka ruchem ręki i obydwaj podążają w moją stronę.

- Dobrze, że jesteś. Marek wrócił z delegacji, potem przez kilka dni leczył grypę no i dziś oświadczył, że chciały się z nami rozstać.

- Są do tego stosowne procedury- oświadczam chłodno- jeśli pracownik chce rozwiązać umowę  o pracę, powinien przedłożyć wypowiedzenie.

- Rzecz w tym, że chciałbym temu zapobiec- ciągnie Paweł.

- Marek jest dorosły, jeśli podjął taką decyzję, cóż możemy zrobić- rozkładam ręce, wsparte łokciami o blat biurka.

- Może…Monika, to mój najlepszy handlowiec, nie mam pojęcia co stało się tak nagle. Tłumaczy tylko mgliście, że nie może dalej pracować w takich warunkach, że to niepoważne i nieprofesjonalne. Chodzi mu o sytuację prowadzenia firmy… przez ciebie.

- Gdzie zatem dostrzega błędy, prosiłabym o konkrety.

- Nie twierdzę, że popełniasz błędy, ale ewidentnie spadło morale od kiedy nie ma prezesa.

Staram się zachować stoicki spokój, ale zaczynam się w środku gotować, brakowało mi tylko buntu na pokładzie. Kurcze, ludzie poczekajcie jeszcze chwilę, za moment wróci prezes.

- Wiesz, morale to bardzo płynna kategoria, trudna do zmierzenia, jak będziesz miał coś konkretnego, chętnie posłucham i wyciągnę wnioski. Co do Mareczka to jednak mam pewne podejrzenia, że chodzi mu o coś innego. Skoro jednak nie jest z tobą do końca szczery, ja też zachowam jego prawdziwe powody dla siebie.

- Okej, dla mnie to wystarczające, kurczę Monika, nie podejrzewałem, że tak potrafisz. Co by nie mówić mocno kryłaś się zawsze w cieniu szefa.

- Od tego jest asystentka, to nie ona ma błyszczeć.

- Masz cholerną rację. To co robimy z Mareczkiem?

- Jesteś jego szefem, co proponujesz?

- Nie mogę mu odebrać tego, że jest świetnym handlowcem, to raz, dlatego chciałbym go zachować, to dwa, on chce odejść, to trzy…

- Ale czy wysyła ci sygnały, że zostałby jeśli coś by się zmieniło…- przerywam Pawłowi.

- Sam nie wiem.

- Wybadaj go najpierw, czy chciałby odejść i umarł w butach, czy sam nie wie czego chce, weź jeszcze pod uwagę, że mógł się wypalić, wtedy jego odejście nie byłoby takie złe, lepiej tak niż dożynać go powoli, degradować, marginalizować i zwolnić.

- No dobra, to wybadam go, o co tak naprawdę mu chodzi i dam znać.

- Okej, ale załatwmy to dzisiaj, żeby ta sprawa nie ciągnęła się w nieskończoność, nie płacimy mu za fochy.

- Okej boss- Paweł posyła mi szyderczy uśmiech i znika za przepierzeniem.

Kurczę, czy ja mogę kogoś zwolnić lub przyjąć jego wypowiedzenie w tej sytuacji. Ale co mam zrobić. Szef milczy. W razie czego mogę to przyjąć na biuro, a ta sytuacja może się jakoś rozwikła za kilka dni, w końcu mamy jakieś terminy, w których można ustosunkować się do przedstawionego wniosku. Tak czy siak, musze się jednak skontaktować z szefem. Jeśli to ma potrwać, musze mieć oficjalną prokurę na załatwianie takich rzeczy.

Zerkam na telefon brzęczący na biurku, musiałam wyłączyć dźwięk. Na wyświetlaczu kilkanaście nieodebranych połączeń od odnalezionego po latach przyjaciela. Wybieram numer do Mata. Chcę jakoś zabawnie rozpocząć tę rozmowę, ale nie jest mi to dane…

- Kurwa, Monika, z kim ty się zadałaś?

- Nie bardzo wiem…

- Jak to kurwa nie wiesz, splądrowali mi piwnicę, wypytywali matkę po co u mnie byliście.

- O rzesz. Gdzie jesteś?

- No w trasie, a matka sama w domu.

- Pojadę do niej, wszystkim się zajmę, nie martw się.

- Łatwo powiedzieć, w co ty się wplątałaś?

- To skomplikowane.

- Domyślam się. Dobra jedź do niej, zrób coś. Zadzwonię jak będę miał przerwę.

- Okej.

No nie, to się robi mało fajne. Naraziłam kumpla na coś takiego. Nie widział mnie kilka lat, a jak mnie spotkał, to narobiłam mu w życiu bałaganu. Mam nadzieję, że jego kolekcja, no i matka nie ucierpiały. Szybko dzwonię do Jurka.

- Przyjdź do mnie.

- Mała nie mogę, jesteśmy w trakcie czegoś.

- Przyjdź, chodzi o Mata, byli u niego.

- O kurwa, Stefan idziemy do Moniki- słyszę w słuchawce- zaraz będziemy.

 

1 komentarz:

  1. Dlaczego dalej nie pisałaś? Ja tu dotarłam, po latach...
    i Ty mi tak tu urywasz historię?
    To jest czadowe!!! Pisz kobieto - PISZ! :)

    OdpowiedzUsuń