- Przyznam ci się, że ten cały „maraton” trochę mnie uwiera- przenieśliśmy się do kuchni. Podgrzałam zrobiony wcześniej makaron z sosem ze szpinaku i sera pleśniowego. Usiedliśmy przy stole. Miałam chwilę na przemyślenie jego wyznania i teraz postanowiłam powiedzieć mu co o tym myślę.
- W jakim sensie?- zatrzymuje widelec w połowie drogi do ust- brzydzisz się mnie?
- Aż tak to nie, ale nie jest łatwo znieść wyobrażenie tabuna lasek, które robią z tobą to co ja przed chwilą.
Odkłada widelec i kładzie swoją rękę na mojej.
- Teraz wiem, że wcześniej z nikim się nie kochałem, to było...to było tylko pieprzenie, bzykanie, jak zwał tak zwał, to zupełnie coś innego.
- Może dla ciebie- trochę się zaperzam, wyjmuję swoją rękę spod jego i sięgam po widelec, ja nigdy nie bzykałam się dla sportu.
- Zapewniam cię, że nie tylko dla mnie. Śmiało mogę powiedzieć, że większość zdrowych facetów to rozdziela, a są i kobiety, dla których istnieje pusty seks. Traktują to jak zabawę, część imprezy, sposób na odstresowanie, a nawet potrzebę fizjologiczną.
- Ja bym tak nie potrafiła...
- ...dlatego stałaś się obiektem mojej adoracji- unosi w uśmiechu prawy kącik ust, czym jak zwykle mnie rozbraja- ale teraz twoja kolej, nigdy nie mówiłaś jak to było z tobą. Nie łatwo mi będzie tego słuchać, ale chcę wiedzieć o tobie wszystko. Nie chciałbym, aby kiedyś, za parę lat, wyskoczył z szafy jakiś trup.
- Parę lat, spora perspektywa...
- Nigdy nic nie wiadomo...- i znowu szelmowsko się uśmiecha, jest rozluźniony i w doskonałym humorze- no to jak było z tobą.
Chwilę się ociągam. Od czego zacząć? Czy mam w ogóle o czym mu opowiadać?
- Do tej pory byłam w jednym związku- zaczynam mówić powoli, ważąc słowa- to była licealna miłość. Przetrwała dość długo, jak na szczenięce uczucia, byliśmy ze sobą ponad trzy lata. Rozpadło się też tak jakoś naturalnie. Po szkole rozeszły się nasze drogi, trochę walczyliśmy na pierwszym roku studiów, żeby to posklejać, ale nie udało się. Spędziliśmy jeszcze wspólne wakacje, a potem rozleciało się definitywnie.
- To miłe, spokojne przyjacielskie rozstanie, obopólne, takie... w twoim stylu- kiwa głową i spokojnie trawi usłyszane słowa.
- Nie zawsze byłam taka jak teraz- uśmiecham się niepewnie.
- Oh, a jaka byłaś?- widzę, że wzbudziłam jego ciekawość.
- Dość zaborcza, wiem, że tamto rozpadło się w dużej mierze przeze mnie...
- Nie wierzę, ty zaborcza?!- jest autentycznie zaskoczony.
- Związek z Adamem przytrafił mi się bardzo wcześnie, popełniłam w nim mnóstwo błędów, ale wiem jakich. Zbierałam się potem długo, ale nie było to bezowocne. Wyciągnęłam odpowiednie wnioski i teraz wiem jak opanować niechciane uczucia, które nie prowadzą do niczego dobrego.
- Według mnie udało ci się to perfekcyjnie, ale co było potem, po...Adamie?
- Nic, kilka randek na przestrzeni znowu kilku lat. Przy nikim nie zatrzymałam się na dłużej, a na pewno w nikim się nie zakochałam. Nie ma o czym mówić, nuda.
- Czyli sama widzisz, możesz sobie wyobrazić seks bez miłości...
- A kto ci powiedział, że z nimi sypiałam?
Znowu udało mi się go wprowadzić w zdumienie. Sięgnął po szklankę z wodą i upił łyk.
- Czy dobrze rozumiem, że nie kochałaś się z nikim od czasu Adama?
- Z nikim innym...- czuję lekkie zażenowanie, nie wiem czy chcę o tym mówić. Dochodzę szybko do wniosku, że chyba tak. Przed godziną wyznaliśmy sobie miłość, chcę być z tym facetem, mimo, że znam go tak krótko. Chyba ma rację, jak już to spotkasz, to wiesz, czego szukałeś.
- No to jestem pod wrażeniem. Dziękuję ci, obdarzyłaś mnie czymś wyjątkowym, wścieka mnie tylko, że ten cały Adam mnie uprzedził. Teraz wiem, że był dla ciebie ważny.
- Wtedy tak, jak dla ciebie Andrea...- wstaję, by odnieść do zlewu nasze talerze. Gdy wracam do pokoju ląduję w jego objęciach.
- Czyli co? Pogrzebiemy przeszłość?- pyta.
- Chyba tak, miałeś rację, dobrze jest wiedzieć, mieć świadomość przeszłości i teraz też masz rację, nie ma sensu do tego rozpamiętywać i tak wiem, że pewne obrazy z twojej opowieści będą do mnie powracać- patrzymy sobie w oczy. Czy to możliwe, by ludzie tak dobrze się rozumieli? Czuję się tak, jakbyśmy myśleli dokładnie w ten sam sposób.
- A ja to co? Nie znam gościa, ale już go nienawidzę...- mimo ostrych słów jego oczy się śmieją.
- I tak to właśnie z wami jest- przybieram zrzędzący ton- te kobiety, które brały udział w twoich „maratonach”- naciskam na to słowo- też pewnie będą lub są w jakiś związkach- trochę się zasępiam, dręczy mnie jeszcze jedna myśl.
- Pewnie tak i pewnie ten z kim są nienawidzi teraz mnie, chociaż nie, ja dla nich nie byłem ważny...hej, co to za mina...
- Nie chciałabym psuć nastroju, ale a propos tych twoich "maratonów"...
- Jednak coś cię uwiera, nie zniosę jeśli to miałoby stanąć między nami...przeszłości już nie zmienię.
- Nie o to chodzi, to się już wydarzyło zbudowało zarówno ciebie jak i mnie- próbuję mówić tak spokojnie, jak to tylko możliwe- chodzi mi o to, czy ... no wiesz miałeś przypadkowe kontakty...
- Aaaa, o to chodzi!- uderza dłonią w czoło- nie martw się, badałem się, jestem zdrowy, badałem się, gdy postanowiłem zrobić sobie przerwę. Nie bałem się za bardzo, bo uważałem, ale ryzyko jest zawsze. Potem z kolei była Andrea, gdzie jak wiesz do niczego nie doszło, potem wypadek, powrót do Polski, w sumie miałem sporą przerwę, nawet nie próbowałem szukać okazji.
- To dobrze- wtulam się w jego szyję i wdycham jego cudny zapach. Czuję się zmęczona. Wyczerpał mnie ten długi dzień, a szczególnie nasza rozmowa. Mimo zmęczenia jestem bardzo spokojna, ukojona- chodźmy spać, co?- proponuję.
- Okej- całuje mnie w czoło i wtedy jego wzrok pada na kanapę, gdzie leży pudełko z dyktafonem od Stefana- a to co? Dostałaś wiadomość od Stefana?
- Tak, to długa historia- pocieram palcami czoło, nie bardzo chce mi się teraz o tym opowiadać, przypomina mi się też zachowanie Marka, a od tego czuję nieprzyjemny skurcz w żołądku. Opowiadam Jurkowi, co wydarzyło się pod koniec dnia i gdy wyszłam z firmy. Wyraz jego twarzy zmienił się całkowicie.
- Widzę, że Marek zaczyna przejawiać zachowania psychopatyczne, jutro z nim pogadam, ale jedno jest pewne musimy trzymać go od ciebie z daleka.
- Niby jak? Pracujemy na tym samym piętrze.
- Z nim sobie poradzę, bardziej martwi mnie wiadomość od Stefana...
- Czemu, nie ma tam nic szczególnego, szczerze mówiąc poza tym, że jak rozumiem całość jest poufna, nie ma tam jakiś super ważnych informacji. Okej, nakreślił sytuację, ale tyle mógł mi przekazać jutro rano.
- Nie wiadomość mnie martwi, tylko sposób jej przekazania. Wygląda na to, że boi się o twoje bezpieczeństwo, skoro informacje przekazuje ci w taki sposób- naciska guzik i jeszcze raz odsłuchuje wiadomość- tak robi tylko wtedy, gdy jest pewien, że absolutnie nie może posłużyć się telefonem.
Siedzimy przez chwilę na kanapie, Jurek wpatruje się w dyktafon i o czymś intensywnie myśli. To jeszcze jedno, czego się nauczyłam. Facetowi trzeba pozwolić przetrawić informacje i dać mu czas na przemyślenia. Patrzę chwilę na niego, po czym wstaję, całuję go w czoło.
- Kotku, wezmę prysznic, a potem znajdziesz mnie w łóżku- przytrzymuje moją rękę, całuje ją i patrzy na mnie z wdzięcznością. Uśmiecham się do niego i idę pod prysznic. Gdy wychodzę z łazienki, Jurek nadal siedzi w rogu kanapy, jedna noga zgięta w kolanie spoczywa na drugiej. Ma na sobie bawełniane, luźne spodnie i szarą bluzę z kapturem, rozpiętą na klacie. Prawa ręka spoczywa na oparciu kanapy, a palec lewej przesuwa się po woli po jego ustach. Nadal jest pogrążony w myślach. Wygląda bardzo apetycznie, ale nie chcę zakłócać jego spokoju. Po cichutku idę do łóżka i z błogością wsuwam się pod ciepłą kołdrę. To był baardzooo długi dzień.