Znowu to czuję. Jeszcze tkwię w tej przestrzeni, gdzie już wiesz, że skończył się sen, ale nie chcesz jeszcze by odszedł. Mimo, to, już wiem, że dzisiejszy dzień będzie wspaniały. Już wiem, że to jest to uczucie, gdy kobieta poznaje fantastycznego faceta i wie, że coś między nimi jest i czeka na to co się wydarzy. Tym razem dotyczy to mnie, a nie bohaterów czytanej właśnie książki. Czyżby to za jej sprawą stało się to wszystko? Czy tak bardzo wpłynęła na mój nastrój, by dostrzec tę budzącą się chemię i na to, że nie zagłuszyłam w sobie uczucia. A może to dlatego, że to właśnie Jurek, a nie ktokolwiek inny? Zaciskam mocno powieki, by przerwać gonitwę myśli. Otwieram oczy. Jak zawsze, leżę na brzuchu. Lewa ręka jest gdzieś pode mną, a prawa spoczywa na poduszce, tuż przy mojej głowie. Ale dziś nie jest sama, okrywa ja dłoń Jurka, leżącego w takiej pozycji jak ja i wpatrującego się we mnie. Gdy widzi, że moje powieki są uchylona na tyle, by go zobaczyć, uśmiecha się szeroko i mówi:
-Dzień dobry Maleńka.
-Hej- odpowiadam i wpatrujemy się w siebie nieruchomo. Po chwili uświadamiam sobie, że jest już poniedziałek. Chyba dostrzega moją konsternację bo mówi uspokajająco:
- Spokojnie, dopiero 6:00- a ja nie mogę dłużej być tak daleko od niego i przesuwam się tak by przywrzeć do niego całym ciałem. Nie wiem jak mogłam budzić się kiedykolwiek bez niego.
Leżymy tak chwilę, po czym decydujemy się jednak wyjść z łóżka. Jurek znika na chwilę. Przynosi sobie z samochodu przygotowany wczoraj garnitur. Zwyczajnie, jakbyśmy robili to codziennie, szykujemy się do wyjścia do pracy. Pijemy kawę, ja zawiązuje mu krawat, on kilkakrotnie obejmuje mnie w talii, przyciąga do siebie i całuje. Roześmiani opuszczamy mieszkanie i idziemy do samochodu. Docieramy do firmy w doskonałych nastrojach. Dziś oboje idziemy na górę, już za chwilę rozpocznie się kolejne spotkanie prowadzone przez Jurka, a ja będę mogła przez cały ten czas siedzieć w kąciku sali i bezkarnie mu się przyglądać. Gdy docieramy na piętro, rozdzielamy się, ja idę w prawo do swojego biurka, a on w lewo do jednej z sal konferencyjnych. Zdejmuję płaszcz, włączam pospiesznie komputer, rzucam okiem na maile. Nie znajduję w poczcie niczego, co wymagałoby natychmiastowej reakcji, więc biorę notes i również kieruję się do sali konferencyjnej. Drzwi są otwarte, wchodzę. Jurek mnie nie widzi. Stoi wpatrzony w okno i rozmawia przez telefon.
- ...nie zgadzam się. Nie. Jeśli to zrobicie, ja się wycofuję. Albo dowie się wszystkiego ode mnie, albo wcale. Dziś z nią porozmawiam.- jest wyraźnie zdenerwowany. Do tej pory nie widziałam go jeszcze warczącego. Jestem ciekawa co się stało, z kim rozmawia i kim jest owa ona. Gdy kończy rozmowę, rzuca telefon na parapet, sam opiera się o niego i z całej siły kopie w ścianę. Chcąc zwrócić jego uwagę, zamykam głośno drzwi. Nie wie ile słyszałam, nie wie, czy stoję tu od kilku minut, kilkudziesięciu sekund, czy też właśnie weszłam- słyszałaś moją rozmowę?- pyta bez ogródek. Jest szorstki, jego oczy wbijają się w moje. Czuję się nieswojo. Co wydarzyło się przez te kilkanaście minut, od kiedy weszliśmy do biura?
- Częściowo- mówię i rzucam na stół konferencyjny mój notes- co cię tak zdenerwowało?- pytam nie spuszczając z niego wzroku.
- Przepraszam cię, to nie dotyczy ciebie- rusza w moją stronę, chyba zdał sobie sprawę jakim tonem zadał mi poprzednie pytanie. Kładzie mi dłoń na ramieniu i krzepiąco po nim gładzi- co ja pieprzę, to dotyczy ciebie, ale moje zdenerwowanie nie. Musimy dziś spokojnie porozmawiać, ale nie tutaj, wieczorem, spróbuję ci to jakoś wytłumaczyć.- Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Sala zaczyna się wypełniać uczestnikami dzisiejszego spotkania. Wchodzący widzą bijące między nami pioruny i przyglądają nam się zaciekawieni. Jurek to dostrzega i wzbudza jeszcze większą konsternację, biorąc mnie za rękę i wyprowadzając mnie z sali.
- Teraz to dopiero będą mieli o czym mówić- stwierdzam, gdy zamyka drzwi sali.
- Mało mnie to obchodzi, poza tym nie mam nic do ukrycia- stajemy tak, że mam za sobą tylko ścianę, a on zajmuje miejsce na przeciw mnie, bardzo blisko. Jest między nami dziwne napięcie wywołane tym, co wydarzyło się w sali. Jurek ma tę przewagę, że wie co się stało, ja jestem całkowicie zbita z tropu. Bierze mnie za ręce, przymyka oczy i wzdycha.
- Monika, coś się wydarzyło, muszę z tobą porozmawiać, to bardzo ważne- dwa ostatnie słowa mocno akcentuje- ale musimy mieć spokój i czas na tę rozmowę, dlatego chciałbym cię prosić o dzisiejszy wieczór. Jeszcze jeden.
Przebiega mnie dreszcz. Jak to jeden? Przecież wyobrażałam sobie, że już każdy będzie z nim.
- Dobrze- zgadzam się cicho- porozmawiamy wieczorem.
- Jak zwykle mnie nie zawodzisz- całuje mnie w czoło- dziękuję ci za to.
Chce mi się wrzeszczeć, chcę zażądać od niego, by natychmiast powiedział mi co jest grane, ale takie zachowanie zrobiło się całkiem nie w moim stylu. O dziwo, jestem spokojna i wiem, że spokojnie zaczekam do wieczora, przynajmniej zewnętrznie. Wiem, że będę myślała o tym w każdej minucie dzisiejszego dnia, ale zaczekam.
- Chodźmy- stara się być znowu wesoły- czeka na nas cała sala ludzi- otwiera drzwi i zaprasza mnie do środka. Od razu idę na swoje miejsce, a Jurek zajmuje swoje przy białej tablicy. Zdejmuje marynarkę i podwija rękawy koszuli, mówiąc:
- Witam wszystkich, mam nadzieję, że weekend minął wam dobrze- patrzy przez chwilę na mnie- zaczynajmy.
Bardzo angażuję się w przebieg spotkania. Staram się podejść do tego zadaniowo. Odsuwa to myśli o Jurku i o tym co zamierza mi dziś powiedzieć, o tym co wydarzyło się w sali, o tym z kim rozmawiał i kogo dotyczyła ta rozmowa. Teraz mam wrażenie, że mnie, ale z kim mógł o mnie rozmawiać. Jedyne nasze wspólne pole to praca, czy tego będzie dotyczyła nasza rozmowa. Może jednak uważa, że nie nadaję się do stworzenia raportu procesowego. Odganiam od siebie niepotrzebne myśli i znów skupiam się na słuchaniu, tym razem wymiany zdań między uczestnikami spotkania. To ważne by uchwycić z tej plątaniny rzucanych luźno zdań ostateczną konkluzję. Prezesa dziś nie ma, mogę poświęcić czas tylko temu. Siedzimy na zebraniu do późna. Nie wyszliśmy nawet na obiad. Zamówiliśmy pizzę i jedliśmy omawiając kolejne kwestie.
Spotkanie dobiega końca. Uczestnicy gawędzą między sobą i zbierają się do wyjścia.
- Gotowa- pyta.
- Ułożę tylko notatki- podnoszę w górę stos kartek- zanim mi się pomieszają i możemy iść.- ruszam do swojego biurka, rozkładam kartki. Wszystko ułożyło mi się już w głowie, mam nadzieje, że nic mi nie umknie. Wolałabym usiąść i spisać to wszystko teraz, ale zabrało by mi to kilka godzin, a czeka mnie jeszcze rozmowa z Jurkiem, która jak czuję przez skórę, nie będzie łatwa.
Wychodzimy razem, mijając innych opuszczających firmę. Wielu z nich gratuluje Jurkowi zorganizowania tego spotkania. Chyba obudził w nich zapał do dokonania zmian. Ja również jestem pod wrażeniem. Jest bardzo skoncentrowany i rzeczowy. Potrafi doskonale przekazać innym swoje myśli. Raczej nie miał zbyt wiele czasu, by przygotować się do tego spotkania, a całość poszła sprawnie i spójnie. Błyskawicznie też oceniał i wplatał w całość pomysły innych. Nie ma w nim za grosz zarozumialstwa, zna swoją wartość, a jednocześnie jest otwarty i pełen szacunku dla pomysłów innych ludzi. Jak widać, szybko zjednał sobie zazwyczaj krnąbrnych handlowców.
Gdy jesteśmy na zewnątrz, przypominam sobie, że mój samochód stoi tu od piątku.
- Jedźmy oddzielnie, chcę przegonić wóz- mówię krótko.
- Ale nasza rozmowa aktualna?- pyta zaniepokojony.
- Jak najbardziej, bardzo jestem ciekawa co chcesz mi powiedzieć- teraz to ja jestem rzeczowa.
- Nie wyglądasz, cały dzień nie dałaś nic po sobie poznać- mówi to, a ja czuję w jego spojrzeniu coś niezwykłego, czyżby mówił to z podziwem- to bardzo dobrze.
Zadziwiam go jeszcze bardziej i nie dopytuję dlaczego to dobrze, zamiast tego pytam:
- Dokąd jedziemy?
- Chyba do ciebie. Nie wiem jak potoczy się nasza rozmowa, a chcę żebyś była na swoim terenie i czuła się pewnie. Zawsze będziesz mnie mogła wyrzucić za drzwi- na próżno szukam w tych słowach ironii, jest poważny.
- Zatem do zobaczenia u mnie- rzucam przez ramię i za chwilę wsiadam do swojego auta.
Nie oszczędzam go. Zimny silnik jest nieco leniwy, ale nie chcę myśleć o niczym innym niż jazda, więc wpycham pedał gazu w podłogę. Muszę nieco zwolnić na Wilanowskiej, jak zwykle ruch zagęszcza się przy Puławskiej. Parę świateł spędzam też w korku tuż przed moim domem. Parkuję. Nie widzę auta Jurka, idę więc na górę. Gdy zamykam za sobą drzwi, wracają wspomnienia wczorajszej nocy. Najbardziej teraz nie chcę, by okazało się, że poprzednia noc była naszą ostatnią. Chwilę za mną dociera na górę Jurek. Ma ze sobą jakieś jedzenie w pojemnikach na wynos i butelkę białego wina.
- Wziąłem jakąś pastę z tej włoskiej knajpki, mam nadzieję, że będzie ci smakować...
- Nie przełknę nic dopóki mi nie powiesz, co stało się dziś rano w firmie.
- OK- siadamy na kanapie- należą ci się wyjaśnienia.
-Dzień dobry Maleńka.
-Hej- odpowiadam i wpatrujemy się w siebie nieruchomo. Po chwili uświadamiam sobie, że jest już poniedziałek. Chyba dostrzega moją konsternację bo mówi uspokajająco:
- Spokojnie, dopiero 6:00- a ja nie mogę dłużej być tak daleko od niego i przesuwam się tak by przywrzeć do niego całym ciałem. Nie wiem jak mogłam budzić się kiedykolwiek bez niego.
Leżymy tak chwilę, po czym decydujemy się jednak wyjść z łóżka. Jurek znika na chwilę. Przynosi sobie z samochodu przygotowany wczoraj garnitur. Zwyczajnie, jakbyśmy robili to codziennie, szykujemy się do wyjścia do pracy. Pijemy kawę, ja zawiązuje mu krawat, on kilkakrotnie obejmuje mnie w talii, przyciąga do siebie i całuje. Roześmiani opuszczamy mieszkanie i idziemy do samochodu. Docieramy do firmy w doskonałych nastrojach. Dziś oboje idziemy na górę, już za chwilę rozpocznie się kolejne spotkanie prowadzone przez Jurka, a ja będę mogła przez cały ten czas siedzieć w kąciku sali i bezkarnie mu się przyglądać. Gdy docieramy na piętro, rozdzielamy się, ja idę w prawo do swojego biurka, a on w lewo do jednej z sal konferencyjnych. Zdejmuję płaszcz, włączam pospiesznie komputer, rzucam okiem na maile. Nie znajduję w poczcie niczego, co wymagałoby natychmiastowej reakcji, więc biorę notes i również kieruję się do sali konferencyjnej. Drzwi są otwarte, wchodzę. Jurek mnie nie widzi. Stoi wpatrzony w okno i rozmawia przez telefon.
- ...nie zgadzam się. Nie. Jeśli to zrobicie, ja się wycofuję. Albo dowie się wszystkiego ode mnie, albo wcale. Dziś z nią porozmawiam.- jest wyraźnie zdenerwowany. Do tej pory nie widziałam go jeszcze warczącego. Jestem ciekawa co się stało, z kim rozmawia i kim jest owa ona. Gdy kończy rozmowę, rzuca telefon na parapet, sam opiera się o niego i z całej siły kopie w ścianę. Chcąc zwrócić jego uwagę, zamykam głośno drzwi. Nie wie ile słyszałam, nie wie, czy stoję tu od kilku minut, kilkudziesięciu sekund, czy też właśnie weszłam- słyszałaś moją rozmowę?- pyta bez ogródek. Jest szorstki, jego oczy wbijają się w moje. Czuję się nieswojo. Co wydarzyło się przez te kilkanaście minut, od kiedy weszliśmy do biura?
- Częściowo- mówię i rzucam na stół konferencyjny mój notes- co cię tak zdenerwowało?- pytam nie spuszczając z niego wzroku.
- Przepraszam cię, to nie dotyczy ciebie- rusza w moją stronę, chyba zdał sobie sprawę jakim tonem zadał mi poprzednie pytanie. Kładzie mi dłoń na ramieniu i krzepiąco po nim gładzi- co ja pieprzę, to dotyczy ciebie, ale moje zdenerwowanie nie. Musimy dziś spokojnie porozmawiać, ale nie tutaj, wieczorem, spróbuję ci to jakoś wytłumaczyć.- Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Sala zaczyna się wypełniać uczestnikami dzisiejszego spotkania. Wchodzący widzą bijące między nami pioruny i przyglądają nam się zaciekawieni. Jurek to dostrzega i wzbudza jeszcze większą konsternację, biorąc mnie za rękę i wyprowadzając mnie z sali.
- Teraz to dopiero będą mieli o czym mówić- stwierdzam, gdy zamyka drzwi sali.
- Mało mnie to obchodzi, poza tym nie mam nic do ukrycia- stajemy tak, że mam za sobą tylko ścianę, a on zajmuje miejsce na przeciw mnie, bardzo blisko. Jest między nami dziwne napięcie wywołane tym, co wydarzyło się w sali. Jurek ma tę przewagę, że wie co się stało, ja jestem całkowicie zbita z tropu. Bierze mnie za ręce, przymyka oczy i wzdycha.
- Monika, coś się wydarzyło, muszę z tobą porozmawiać, to bardzo ważne- dwa ostatnie słowa mocno akcentuje- ale musimy mieć spokój i czas na tę rozmowę, dlatego chciałbym cię prosić o dzisiejszy wieczór. Jeszcze jeden.
Przebiega mnie dreszcz. Jak to jeden? Przecież wyobrażałam sobie, że już każdy będzie z nim.
- Dobrze- zgadzam się cicho- porozmawiamy wieczorem.
- Jak zwykle mnie nie zawodzisz- całuje mnie w czoło- dziękuję ci za to.
Chce mi się wrzeszczeć, chcę zażądać od niego, by natychmiast powiedział mi co jest grane, ale takie zachowanie zrobiło się całkiem nie w moim stylu. O dziwo, jestem spokojna i wiem, że spokojnie zaczekam do wieczora, przynajmniej zewnętrznie. Wiem, że będę myślała o tym w każdej minucie dzisiejszego dnia, ale zaczekam.
- Chodźmy- stara się być znowu wesoły- czeka na nas cała sala ludzi- otwiera drzwi i zaprasza mnie do środka. Od razu idę na swoje miejsce, a Jurek zajmuje swoje przy białej tablicy. Zdejmuje marynarkę i podwija rękawy koszuli, mówiąc:
- Witam wszystkich, mam nadzieję, że weekend minął wam dobrze- patrzy przez chwilę na mnie- zaczynajmy.
Bardzo angażuję się w przebieg spotkania. Staram się podejść do tego zadaniowo. Odsuwa to myśli o Jurku i o tym co zamierza mi dziś powiedzieć, o tym co wydarzyło się w sali, o tym z kim rozmawiał i kogo dotyczyła ta rozmowa. Teraz mam wrażenie, że mnie, ale z kim mógł o mnie rozmawiać. Jedyne nasze wspólne pole to praca, czy tego będzie dotyczyła nasza rozmowa. Może jednak uważa, że nie nadaję się do stworzenia raportu procesowego. Odganiam od siebie niepotrzebne myśli i znów skupiam się na słuchaniu, tym razem wymiany zdań między uczestnikami spotkania. To ważne by uchwycić z tej plątaniny rzucanych luźno zdań ostateczną konkluzję. Prezesa dziś nie ma, mogę poświęcić czas tylko temu. Siedzimy na zebraniu do późna. Nie wyszliśmy nawet na obiad. Zamówiliśmy pizzę i jedliśmy omawiając kolejne kwestie.
Spotkanie dobiega końca. Uczestnicy gawędzą między sobą i zbierają się do wyjścia.
- Gotowa- pyta.
- Ułożę tylko notatki- podnoszę w górę stos kartek- zanim mi się pomieszają i możemy iść.- ruszam do swojego biurka, rozkładam kartki. Wszystko ułożyło mi się już w głowie, mam nadzieje, że nic mi nie umknie. Wolałabym usiąść i spisać to wszystko teraz, ale zabrało by mi to kilka godzin, a czeka mnie jeszcze rozmowa z Jurkiem, która jak czuję przez skórę, nie będzie łatwa.
Wychodzimy razem, mijając innych opuszczających firmę. Wielu z nich gratuluje Jurkowi zorganizowania tego spotkania. Chyba obudził w nich zapał do dokonania zmian. Ja również jestem pod wrażeniem. Jest bardzo skoncentrowany i rzeczowy. Potrafi doskonale przekazać innym swoje myśli. Raczej nie miał zbyt wiele czasu, by przygotować się do tego spotkania, a całość poszła sprawnie i spójnie. Błyskawicznie też oceniał i wplatał w całość pomysły innych. Nie ma w nim za grosz zarozumialstwa, zna swoją wartość, a jednocześnie jest otwarty i pełen szacunku dla pomysłów innych ludzi. Jak widać, szybko zjednał sobie zazwyczaj krnąbrnych handlowców.
Gdy jesteśmy na zewnątrz, przypominam sobie, że mój samochód stoi tu od piątku.
- Jedźmy oddzielnie, chcę przegonić wóz- mówię krótko.
- Ale nasza rozmowa aktualna?- pyta zaniepokojony.
- Jak najbardziej, bardzo jestem ciekawa co chcesz mi powiedzieć- teraz to ja jestem rzeczowa.
- Nie wyglądasz, cały dzień nie dałaś nic po sobie poznać- mówi to, a ja czuję w jego spojrzeniu coś niezwykłego, czyżby mówił to z podziwem- to bardzo dobrze.
Zadziwiam go jeszcze bardziej i nie dopytuję dlaczego to dobrze, zamiast tego pytam:
- Dokąd jedziemy?
- Chyba do ciebie. Nie wiem jak potoczy się nasza rozmowa, a chcę żebyś była na swoim terenie i czuła się pewnie. Zawsze będziesz mnie mogła wyrzucić za drzwi- na próżno szukam w tych słowach ironii, jest poważny.
- Zatem do zobaczenia u mnie- rzucam przez ramię i za chwilę wsiadam do swojego auta.
Nie oszczędzam go. Zimny silnik jest nieco leniwy, ale nie chcę myśleć o niczym innym niż jazda, więc wpycham pedał gazu w podłogę. Muszę nieco zwolnić na Wilanowskiej, jak zwykle ruch zagęszcza się przy Puławskiej. Parę świateł spędzam też w korku tuż przed moim domem. Parkuję. Nie widzę auta Jurka, idę więc na górę. Gdy zamykam za sobą drzwi, wracają wspomnienia wczorajszej nocy. Najbardziej teraz nie chcę, by okazało się, że poprzednia noc była naszą ostatnią. Chwilę za mną dociera na górę Jurek. Ma ze sobą jakieś jedzenie w pojemnikach na wynos i butelkę białego wina.
- Wziąłem jakąś pastę z tej włoskiej knajpki, mam nadzieję, że będzie ci smakować...
- Nie przełknę nic dopóki mi nie powiesz, co stało się dziś rano w firmie.
- OK- siadamy na kanapie- należą ci się wyjaśnienia.