wtorek, 21 maja 2013

VIXL

Ogarniam pocztę tradycyjną i elektroniczną. W poniedziałkowe poranki nie ma tego zbyt wiele. Rozdzielam poszczególne dokumenty i zlecam zajęcie się nimi konkretnym osobom. Faktury kieruję do działu finansowego, jedynie te niestandardowe polecam wyjaśnić. Przed południem postanawiam zadzwonić do szefa. Trochę mnie dziwi, że jeszcze się do mnie nie odezwał. Po kilku sygnałach daję za wygraną. Próbuję jeszcze raz. Nic. Trudno, spróbuję później. Wracam do maili. Po chwili dostrzegam jakiś ruch w niewielkiej odległości od mojego biurka. Spoglądam zza monitora.
- Hej, można?- to Jula. Jak zwykle jest zjawiskowa. Wygląda jak żona ze Stepford. Dziś wybrała styl pin-up girl. Uśmiecham się na jej widok.
- Zachodź Jula, zachodź, super wyglądasz. Co tam?- mówię, nie kryjąc zadowolenia z jej wizyty. Nigdy nie byłyśmy blisko, ale bardzo ją lubię i cenię za szczerość.
- Zamawiamy z dziewczynami lunch, przyłączysz się?
Jestem zaskoczona, rzadko mi to proponują.
- Jasne, a co wybrałyście.
- Dziś padło na włoszczyznę, co lubisz?
- Może jakaś pasta z kurczakiem, sos śmietanowy zioła, gran padano, znajdzie się coś takiego- pytam niepewnie.
- Na pewno. A może przejdziesz się ze mną do nas, mamy tam menu.
Rzucam okiem na monitor i telefon, zgarniam z biurka komórkę.
- Pewnie...
Idziemy w stronę handlowego.
- Pewnie ci ciężko, wszystko spadło na twoją głowę- zagaja Jula.
- Nie jest tak źle, tylko czemu doba jest taka krótka- próbuję zrobić minę cierpiętnicy.
- Właśnie, nowe zadania, nowy mężczyzna. Jak wam się układa?- pyta neutralnie, a ja zastanawiam się o co jej chodzi. Nie muszę jednak odpowiadać, bo dopada nas Edyta z menu w ręku.
- No udało ci się ją wyciągnąć!- jest wyraźnie zadowolona- Martwiłyśmy się o ciebie, siedzisz tam sama, nawet nie przyszłaś po kawę jak zwykle. Nigdy nie byłaś wylewna, ale teraz! Nawet podejrzewałyśmy cię o zadzieranie nosa, w związku z byciem teraz prezesem, ale Jula nas przekonała, że to nie w twoim stylu- Edyta trajkocze jak karabin maszynowy, ciężko się przebić przez jej wywód, staram się traktować wszystko jak dobry żart, chociaż uwaga o zadzieraniu nosa nieco mnie zabolała- to oczywiście wszystko z zazdrości- śmiejąc się kładzie mi rękę na ramieniu- no wybierz coś, bo czekamy tylko na ciebie- nachyla się i kontynuuje ściszonym głosem- a jak szybko nie zjemy, Izka do końca zaleje nas swoim jadem, jest wściekła, że zgarnęłaś jej sprzed nosa tego Jurka, zagięła na niego parol jak tylko pierwszy raz pojawił się w firmie.
Zerkam kątem oka na Izkę. Szarpnięciem wydobywa torebkę spod biurka i rzuca przez ramię:
- Wychodzę na lunch...
Błądzę oczami po menu, bo nie wiem jak mam na to zareagować. Wygląda na to, że moja tu obecność wprowadziła zamieszanie. Dziewczyny raczej zawsze trzymały się razem, a teraz powstał jakiś niechciany przeze mnie konflikt.
- Dziewczyny, nie bardzo wiem, co tu się zadziało, ale nie owijając w bawełnę, widzę, że wprowadziłam tu jakiś smród, a kiepsko się czuję w takiej atmosferze...
- Monika, daj spokój, nic nie poradzisz na urażone ego- do rozmowy włącza się Aga, wracająca z jakimiś skopiowanymi materiałami- czy Jurek coś jej obiecywał? Nawet się nigdy nie spotkali, nie może ci nic zarzucić, nie odbiłaś jej go, bo nic między nimi nie było, ale to fakt, strasznie się na niego napaliła i po prostu nie zdążyła- Aga stoi w rozkroku i trzyma ręce oparte na biodrach, kolejna super babka w naszym zespole. Na prawdę nie trudno się przy nich poczuć jak szara mysz.
Zamawiamy w końcu lunch i czekając na niego, dalej plotkujemy. Babskie towarzystwo, o dziwo, bardzo mi odpowiada. Rozmowa z Agą i Julą jest na prawdę fajna. Trochę drażni mnie trajkocząca Edyta, ale też ma swój urok.
Dopada mnie myśl, że mimo dobrych relacji z dziewczynami, nigdy nie weszłam z nimi na stopę koleżeńską po pracy i zastanawiam się teraz, czy one same tworzą jakąś paczkę.
Staramy się nie wracać do tematu Izki, ale Edyta ma zdecydowanie inny plan, ewidentnie ma ochotę to przegadać. Jest mi to o tyle na rękę, że nie wiem już jak mam mijać temat prezesa, a ten z kolei bardzo interesuje Julę. Efekt jest najlepszy z możliwych, nie omawiamy żadnego tematu, ale cały czas rozmawiamy, a dygresje się mnożą. Muszę przyznać, że ta przerwa mocno mnie odprężyła i śmiejąc się  w duchu wracam do biurka. Odruchowo spoglądam na drzwi gabinetu prezesa. Uświadamiam sobie, jak jestem już zmęczona tą sytuacją i bardzo chcę, żeby wszystko wróciło do normy. Postanawiam kolejny raz zadzwonić do prezesa. Ponownie jego telefon milczy. To do niego niepodobne. Zawsze chociaż dawał znać, że nie może rozmawiać i że oddzwoni za godzinę, pół dnia lub jutro, ale zawsze dawał znać i pozwalał mi zdecydować, czy zatrzymać go przy telefonie, jeśli chodziło o na prawdę ważne rzeczy. Teraz od kilku godzin milczy.
Tym razem wybieram numer Stefana.
- Monika?- rzuca chyba jakby zniecierpliwiony.
- Przepraszam, że zawracam, ale, masz jakiś kontakt z prezesem?
- O kurwa! W tym zamieszaniu zapomniałem ci powiedzieć, a masz coś bardzo pilnego?
- Spokojnie, poradzę sobie.
- Nawet jak będą papiery, nie możesz tam pojechać...za szczegółowa ta rozmowa, zejdź jak możesz na chwilę do holu na dół, albo wejdź do nas, lepiej żeby nikt nas nie słyszał.
- No dobrze...
Zbiegam na dół. Ostatnio w ogóle nie jest spokojnie, ale to poranne ostrzeżenie Jurka żebym nie wychodziła sama, a teraz rozmowa ze Stefanem obudziły motyle zdenerwowania w moim brzuchu.
Jak zwykle nie budzę zainteresowania chłopaków z IT i przedostaję się do „kryjówki” Stefana. Gdy wchodzę, Stefan wyłania się zza maszyny. Po chwili jest przy mnie też Jurek. Całuje mnie przelotnie w policzek. Stefan bez owijania w bawełnę zaczyna:
- Nie jest wesoło, ktoś zorientował się co robimy i próbuje nam przeszkadzać. Kłopot w tym, że nie wiemy ile wiedzą, więc maskujemy się dwa razy bardziej. Remek jest nadal tam, gdzie był, ale odcięliśmy mu telefon. W razie czego, ale na prawdę w super pilnych sprawach mam z nim kontakt przez naszych ludzi, ale Monika, to na prawdę w ostateczności. Wydaje nam się, że próbują go namierzyć przez identyfikację głosu. Raczej są pewni, że nie ma go tam, gdzie powinien być, wiesz w weekend zrobili tam kipisz. Nie weszli wprawdzie wszędzie...
- Zaraz, zaraz, a kim są ci oni- przerywam mu w pół zdania.
Kładzie dłonie na biodrach i ciężko wzdycha:
- To jest właśnie najgorsze, nie mamy pojęcia. Gdybyśmy to wiedzieli, może łatwiej byłoby nam dojść do tego czego chcą.
- To skąd wiemy, że ktoś czegoś chce- pytam nieco już poirytowana.
- A po co ktoś wchodziłby do willi, teoretycznie objętej kwarantanną, strzelając w dodatku do policji. Ktoś ma bardzo zdefiniowany cel i tym celem jest szanowny pan prezes- włącza się Jurek.
- No tak, ale właściwie przed czym się bronimy? Już kręci mi się od tego w głowie, nic nie rozumiem.- kręcę głową.
- Nasze informacje też są mocno szczątkowe. Ukryliśmy Remka, bo ktoś zaczął się bardzo nim interesować. Jakiś czas temu przyszedł do niego klient. Chciał zlecić wywiadowni raport na temat rynku gazu w Polsce. Po kilku zwyczajowych spotkaniach Remek trochę się zaniepokoił. Klient był bardzo dociekliwy i wyraźnie sugerował, że Remek powinien mieć bliższe informacje na ten temat, nawiązywał przy tym do ojca Remka.
- Wprost? Przecież to była tajemnica, nawet szef nie wiedział kim jest jego ojciec.
- No właśnie. Niewielu o tym wiedziało, ale klient, kimkolwiek był, choć nie wprost, ale mocno sugerował, że coś wie. Remek powiedział mu tylko, że niewiele może dla niego więcej zrobić i jeśli nie odpowiada mu raport, to wg umowy ma pewne możliwości oficjalnej reklamacji. Mimo, że dość szybko wzięliśmy gościa pod obserwację, zniknął nam z oczu. Zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Ktoś był w domu rodziców Remka. Przeszukał mieszkanie bardzo dyskretnie, pozornie nie zostawiając śladów, wiedzieliśmy jednak, czego mogą szukać więc założyliśmy kilka pułapek, stąd wiemy, że w ogóle ktoś tam był. Podobnie było w domu Remka i wywiadowni. Dotarli też na Saską Kempę, ale tam nie zdążyli wejść, albo poddali się jak zobaczyli ilość zebranych tam materiałów.
- To tam ojciec szefa zgromadził drugi IPN?- przypominam sobie, że opowiadał mi o tym, gdy pierwszy raz odwiedziłam go w ukryciu.
- No właśnie- Stefan zamyśla się na chwilę- rzesz kurwa mać!- klnie i wymierza ścianie ostrego kopa.
Do wyjaśnień dołącza się Jurek:
- Wykombinowaliśmy, że jak odczytamy tego EPROMa przed nimi, to przestanie być dla nich taki ważny. Nie wiemy tylko, dlaczego jest taki ważny i dla kogo. Ale jesteśmy bardzo blisko, za chwilę premiera, zostaniesz?
- No pewnie, nie wiem dlaczego, ale to przecież ważna chwila. Może to coś wyjaśni- kładę mu dłoń na policzku. On nakrywa ją swoją, całuje delikatnie, zdejmuje ja ze swojego policzka i prowadzi mnie ku maszynie. Jest podłączona do mocno skomplikowanego stanowiska z komputerem.
- Nasz mistrz skomunikował się z EPROMem i za chwilę odczyta zapisane nim informacje- podchodzi do nas nieco spokojniejszy już Stefan. Jurek siada przy biurku:
- Trzymajcie lepiej kciuki, nie ma tu miejsca na więcej prób. Karol- odwraca się do jednego z facetów grzebiących przy maszynie- zaczynamy.
Karol coś uruchamia w maszynie, reszta ustępuje na krok.
- Gotowe- zgłasza.
Na wszystkich twarzach maluje się napięcie. Palce Jurka sprawnie przemieszczają się po klawiaturze, a jego wzrok jest wbity w monitor. Jest maksymalnie skupiony, właściwe nie mruga i ma mocno zaciśniętą szczękę. Może powinnam się bardziej przejmować nadchodzącą chwilą rozwikłania zagadki, ale jedyne na czym teraz mogę się skupić, to wpatrywanie się w tę męską, cudną twarz.
- OK, udało się raczej skopiować dane wielokrotnie, teraz postaramy się je odczytać- Jurek jest już bardziej rozluźniony, wydaje się zadowolony. Na wielkim ekranie pojawia się ciąg znaków. Dla mnie jest zupełnie nieczytelny, ale dla innych chyba tak, bo wybuchają gromkim entuzjazmem, przybijają piątki i ryczą z zachwytu. Przypominają piłkarzy po wygranym meczu.

5 komentarzy:

  1. Robi się coraz ciekawiej! Super!!! Czekam na kolejne notki!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego każesz nam tak długo czekać?! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystawiasz naszą cierpliwość na próbę :) My czekamy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, sprawa jednak ma dalszy ciąg, postaram się nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy ciąg dalszy??

    OdpowiedzUsuń